niedziela, 23 marca 2014

Od Lucka - Nieoczekiwana niespodzianka

(CD. tego)

Stojąc przed ogromnymi wrotami Domu Hadesa, czułem gniew, ale na myśl powrotu do twierdzy Pana Umarłych dostawałem dreszczy. Część mnie marzyła o tym aby wbiec w ciemne mury zamku, lecz druga nawoływała do jak najszybszej ucieczki. 
- Nie mogę teraz stchórzyć - szepnąłem do siebie. 
Nie czekając dłużej podniosłem łapę do czarnej, oblepionej krwią klamki, zanim jednak zdążyłem nacisnąć ją, wrota skrzypnęły uchylając się lekko. Przełknąłem ślinę, a następnie wślizgnąłem się do środka. Ciemny korytarz, tak jak uprzednio, wydawał głosy lamentujących dusz, które ukazywały się co chwilę skute w łańcuchy. Starałem się nie spoglądać w ich stronę, oraz nie słuchać ich szlochów, co wcale nie było takie proste, gdyż pojawiały się one dokładnie obok mnie. Nie mogłem już dłużej iść tak spokojnie, rzuciłem się do ucieczki, zamknąłem oczy, aby móc choć na chwilę nie widzieć ich widmowych twarz. Nie wiem ile biegłem, straciłem poczucie czasu. Jednak w końcu coś musiało mi przeszkodzić w wiecznej ucieczce, tym czymś była ogromna marmurowa ściana. Znajdowały się w niej dwa otwory, albo bardziej dobranym słowem byłyby dwa łuki. 
- I którędy teraz... - mruknąłem - Mam się bawić w wyliczanki?
Spojrzałem jeszcze raz na dwa przejścia, uniosłem brwi nie dowierzając własnym myślom.
- To wcale nie jest taki zły pomysł.
Rymowanka, którą powiedziałem w myślach, wskazywała na prawe przejście. Ostrożnie przeszedłem przez łuk. W środku nic nie jęczało, nie wyskakiwało zza zakrętu, więc czując się bezpieczny ruszyłem pewnym krokiem w ciemność rozciągającą się przede mną. Nie zaszedłem długo gdy usłyszałem głośne warkniecie. Stanąłem, nasłuchując. Po chwili, ciszę znów zakłóciły dziwne odgłosy. 
- Co do... - Urwałem, słysząc jak coś ciężkiego stąpa po kamieniach. 
Z ciemności wyskoczył pięcio metrowy, trzygłowy czarny pies. Na każdym z jego pysków można było ujrzeć ogromną ilość piany. Środkowa szyja miała czerwoną, kolczastą obrożę z wygrawerowanym napisem ,,Cerber". 
- No tak, jak mogłem o nim zapomnieć... - jęknąłem.
Obróciłem się i pobiegłem tak szybko jak mogłem, a za mną piekielne zwierzątko domowe.

(Shine? Lola? Argona? Mixi? Crystal? Sonic?) 

Już dawno nie było opowiadań... Idę zagonić Crystal do roboty. xd