środa, 18 grudnia 2013

Od Sonica - Koniec powodzenia

(C.D. tego)

Obudziłem się wtulony w Evanlyn.
"Jak długo spałem?" Zapytałem ją.
"Kilka godzin." Uśmiechnęła się. "Strasznie się wiercisz we śnie."
"Martwię się o Shine..."
"Sen jest nagrodą, możesz w nim robić co chcesz. Pomijając..."
"Senną Wyrocznię." Dokończyłem.
- Spokojnie. Niedługo się stąd wydostaniemy. - Skoczyła na nogi.
- Ale... To nie jestem ja! Ja mam pełno blizn, odgryzione ucho, trzy czwarte ogona i wystające żebra! - Zawołałem zrozpaczony.
- Ja też nie jestem naturalnie człowiekiem. To miejsce nas zmienia bardziej niż się wydaje.
- Chyba tak. - Znów opadłem na posłanie.
- Chcesz się przejść? - Spytała Evanlyn, widząc moje zdołowanie.
- A gdzie? Na drugi kąt?
Stłumiła chichot.
- Nie. Nad jezioro.
Podniosłem uszy.
- Nad jezioro?! Jak się można stąd wydostać?!
- Kiedy spałeś znalazłam właz. Chodź.
Tupnęła kilka razy w podłogę i otworzyła się dziura.
- Cały czas podążaj za mną.

***

Po chwili znaleźliśmy się na powierzchni, tak jakby. Gdy próbowałem wyjść poza obręb plaży zatrzymywało mnie pole siłowe. W mojej głowie rozbrzmiał słodki głos Artemidy.
"Niestety nie mogę Cię wypuścić. Przepraszam." Zachlipała.
Super, jestem uwięziony na zewnątrz. Podszedłem do Evanlyn.
- Można stąd wyjść, prawda?
- Nie wiem. - Posmutniała i wpatrywała się w taflę wody. Jej odbicie było wilcze.
- Nie martw się. W końcu znowu będziesz wilkiem. - Próbowałem ją pocieszyć.
- Nie o to chodzi... Martwię się o mojego przybranego brata. Zawsze czułam, że łączy nas jakieś uczucie. Nie wiem.
Mina mi zrzedła. Evanlyn jest dla mnie taka miła, a tu okazuje się, że ma partnera! A przynajmniej go kocha...
- Jak ma na imię? - Spytałem drżącym głosem.
Padło jedno słowo.
- Luck.
Przygryzłem język. Evanlyn coś czuje do Lucka! Nie wierzę... Zaraz, dlaczego ja się tym przejmuję?! Ona nic nie znaczy. 
A może...?

(Shine? Luck? Lola? Crystal? Argona?)

Od Argony

(C.D. tego)

Durza odleciał pozostawiając drugi Cień samotny.
"Na co czekasz, Anthiteiu?" mruknął Tantos. "Atakuj!"
Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć poczułam jak moje ciało skacze do przodu i pędzi prosto na cień.
- Argono! - wrzasnęła zdziwiona Crystal. - Co ty wyprawiasz?
"Co ty wyprawiasz?" zapytałam boga Śmierci. "Zabijesz nas. Mnie..."
"Bez obaw. Wiem co robię" poczułam jego rozbawienie.
Widziałam jak zbiera wokół mnie MÓJ mrok, jak wydaje ryk z MOJEGO gardła, jak w MOJEJ łapie pojawia się JEGO kosa... Chwila... Jego kosa?
Spojrzałam na moją łapę. Faktycznie, była tam kosa Ponurego Żniwiarza.
Nim zdążyłam ogarnąć co się dzieje zatopiła się w ciele (jeśli tak je można nazwać...) cienia i stwór... zniknął.
"I co zrobiłeś??" warknęłam na Tantosa. "Teraz nie dowiemy się, co chciał powiedzieć mu Durza"
"Sama jesteś głupia" odparł bóg. "Teraz będziemy mogli osobiście się z nim spotkać"
"O, przepraszam, ale ja nie umiem zmieniać się w Cień"
"Ale ja umiem. Damy radę."
- Argono! Jak ty to zrobiłaś? - spytała Crystal.
- Normalnie - wzruszyłam ramionami.

(Crystal? Shine? Sonic? Lola? Luck?)

wtorek, 10 grudnia 2013

Od Lucka - Za kratkami

(C.D. tego)

Już wiem jak czują się króliki w klatkach... Samotne, wystraszone, niewinne. A jednak gdzieś w głębi serca czują gniew, który narasta z każdą chwilą spędzoną na uwięzi. Tak, właśnie teraz czułem to samo. Uwięziony w czarnej, zimnej celi miałem wrażenie, jakbym był jakimś wyrzutkiem lub przestępcą. No cóż, jedno i drugie się zgadzało, chodź niedosłownie. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego Hades nie zabił mnie od razu? Oszczędziłby sobie codziennego sprawdzania, czy tym razem to właśnie ja leżę w lochach. Zawsze jak przechodził obok mnie miał złośliwy uśmieszek na ustach, przypominało mi to coś, lub raczej kogoś... Aresa. Tak, to by się zgadzało! Bóg wojny przyszedł po mnie za sprawką Hadesa, korzystając z okazji, aby się zemścić. Oh, ale dlaczego? Dlaczego tak bardzo chciał mnie uwięzić? Nie rozumiem... Ale muszę się stąd wydostać! Skoczyłem do krat w drzwiach, zawyłem boleśnie:

- Niech mi ktoś pomoże... Agh... - Urwałem, wydając odgłosy jakbym się dusił, w sumie tak właśnie było. Strażnik podbiegł do mnie. Wcześniej położyłem się na ziemi i udawałem nieżywego. Smok (mojej wielkości) w zbroi otworzył z pośpiechem zamek. Następnie podbiegł do mnie, ostrożnie dźgnął mnie czubkiem swojej włóczni, lecz ja nie reagowałem. Gdy odłożył broń, przekonany, że jestem trupem, skoczyłem na niego. Wgryzłem mu się w szyję, odcinając mu dostęp do powietrza. Nim się obejrzałem strażniki leżał zakrwawiony na ziemi. Zrozumiałem co zrobiłem, zabiłem niewinnego, który nic mi nie zrobił. Służył Hadesowi... Podszedłem do ciała, przymknąłem oczy nieszczęśnikowi i wymówiłem kilka słów. Nie czekając wybiegłem z celi. Miałem z kimś rachunki do wyrównania. 

(Lola? Shine? Sonic? Argona? Crystal?)

środa, 4 grudnia 2013

Od Sonica - Spotkanie

(C.D. tego)

Schowałem łeb między łapami.
- Nie... - Zapłakałem gorzko, obmywając łzami ranę nad policzkiem.
- Przykro mi... - Artemida zaczęła czyścić skrzydło, ukrywając pod nim głowę. - Masz pełne prawo do smutku. To jest przekleństwo.
- Nie. To nie jest przekleństwo.
Bogini uniosła brew.
- To jest cnota, ale nie wszyscy potrafią z niej korzystać... - Moje łzy namoczyły zaschniętą krew na podgardlu. Smoczyca odezwała się:
- Nie będę cię tu dłużej trzymać.

Świat zawirował, leżałem na środku dziedzińca. Speszony odszedłem, szukając reszty. W sumie to zostały ze mną tylko Argona i Crystal... Odnalazłem je na rogu ulicy, obserwowały jakieś stwory.
- Kto to? - Zapytałem na ucho czarną waderę. Nie odpowiedziała, jednak wyczytałem z wyrazu jej pyska jedno słowo.
Durza.

- Gdzie ja jestem? - Podbiegłem do szklanego okna, próbując je wybić. Na próżno. Przejrzałem się. Blizna i rany zniknęły, miałem znów całe ucho. Moje kły nienaturalnie lśniły, a pazury były zaostrzone.
- Gdzie ja jestem?! - Dobijałem się do turkusowych drzwi. Wyglądały jak z lodu...
- Spokojnie. - Odezwała się młoda samica. - Nic ci nie zrobię.
Rozglądnąłem się w poszukiwaniu właściciela głosu. Na belce siedziała kobieta.


 - Jesteś uroczy. - Szepnęła. Na jej twarzy malowało się zarazem zadowolenie i zdziwienie. - Nie bój się. Jestem wilkiem. - Uśmiechnęła się.
- Udowodnij. - Warknąłem.
- Nie mogę... Zabrali mi moce i uwięzili w tym elfim ciele. Czasem go używam, ale nie jestem przyzwyczajona.
Skoczyłem na ścianę i odbiłem się, lądując obok dziewczyny.
- Jak masz na imię?
Zastanowiła się chwilę, opuściła wzrok.
- Evanlyn.

***

Zsunęła się ze spróchniałego kawałka drewna, poczułem jak kręci jej się w głowie.
- Evanlyn? - Zapytałem, wspierając ją gdy straciła równowagę.
- Nie... Spokojnie, nie martw się o mnie.
- Co ci jest?
- To tylko choroba. Wyliżę się...
- Na pewno? - Chciałem się upewnić.
- Tak. - Uśmiechnęła się gorzko.
Odłożyłem ją na przygotowane posłanie, a sam ułożyłem się obok, czuwając przez noc.
"Odpoczywaj..."
"Wiem to."
Wzdrygnąłem się na słowa, które rozbrzmiały w moim umyśle.
"Evanlyn..."
"Tak?"
"Jak ty to robisz?"
"Ale co?" Nie rozumiała mnie.
"No... Rozmawiasz ze mną... śpisz... i wszystko słyszę... mentalnie." Wyjąkałem zakłopotany.
"Śpij." Ucięła i natychmiast zrobiłem się senny, dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak długo nie spałem.

(Lola? Luck? Crystal? Argona? Shine?)
Sonic wcale Was nie opuścił! xD Chyba się zakocha... Muszę to zaplanować. O, mam już ideę! Crystal, musimy porozmawiać.

Od Crystal - Sprawy się komplikują

(C.D. tego)

- Dzięki Afrodycie... Przecież byłaś z nami więc jak możesz nie wiedzieć? - Zdziwiłam się. Argona spojrzała na mnie wyczekująco, lecz ja siedziałam cicho.
- Ech, długa historia.
- Mamy czas. Możesz śmiało opowiadać, pewnie i tak nie wydostaniemy się stąd dopóki nie wyjaśni się sprawa z Shine i Soniciem. - Na pysku wadery malowało się zdziwienie, po chwili odezwała się:
- Zaraz... Zaraz... Czekaj, co jest z Shine?
- To ty nie wiesz?
- No jak widzisz nie.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić.
- No więc tak, Zeus ostatnio zaczął dość interesować się Shine i Soniciem. To znaczy, nie dokładnie, tak że ukrywa to zainteresowanie, tylko wali prosto z mostu. Choć nie jestem pewna, czy Sonic też jest bardzo ważny w tej sprawie, no ale wokół niego, też się dużo kręci... Nie mówiąc już o tym, że ostatnio zaatakowała go Harpija. Oj, to się działo, wilk dostał obrażenia trzeciego stopnia i teraz nie wiadomo gdzie jest Luck... - Urwałam, już miałam dalej mówić, gdy Argona przyłożyła mi łapę do ust. Następnie dała znak, abym była cicho.
- Słyszysz to?
- Aha. - Za rogiem było słychać czyjeś rozmowy, cicho podeszłyśmy bliżej. Ujrzałam dwa Cienie, śmiejące się brzmiały jeszcze gorzej niż zwykle.
- Dobra, do rzeczy. Co chciałeś mi przekazać? - Zapytał jeden Stwór.
- Mój pan, Chronos ma wielkie plany... - Ucichł. - Ma nadzieję, że Kronos zgodzi się na przymierze.
- Możliwe, jednak najpierw potrzebna byłaby twoja audiencja.
- O nie, przykro mi ale ja nie jestem od takich formalności...
- Więc?
- Jutro o godzinie 15:00 przyślę tu jednego z naszych. Będzie czekał w tym samym miejscu. - Jeden z Cieni zawahał się.
- Jasne. Będę czekał.
- Jak ci na imię? - Cień odwinął swój płaszcz, i pokazał swoją twarz. Pisnęłam, Argona drgnęła lekko. Przed nami stał...
- Durza. Nazywam się Durza...

(Luck? Shine? Argona? Lola? Sonic?)

Nie miałam jak inaczej zrobić tego potoku słów... xD Po prostu jedno słowo i było w jednej linijce.

Od Argony

(C.D. tego)

Ocknęłam się. Stałam na jakimś podium, obok wielkiego smoka. Ujrzałam jak przez mgłę Sonica rzucającego się na Lucka. Widziałam jak Luck przemienia się w Harpiję. Chciałam pomóc Sonicowi, ale nie mogłam się ruszyć, nie mogłam nic powiedzieć. Coś mnie trzymało w miejscu.
"Nigdzie nie pójdziesz" powiedział jakiś głos w mojej głowie. "Teraz jesteś w mojej mocy"
"Kim jesteś?!" mój krzyk rozbrzmiał echem po czarnym pomieszczeniu, w którym się znalazłam.
"Nikim szczególnym. Jednym z wielu" z cienia wyłonił się młody mężczyzna.



Zmrużyłam oczy. "Tantos" stwierdziłam.
"Bystra jesteś" uśmiechnął się. "Zapewne też wiesz już po co cię tu sprowadzam"
"Nie..." warknęłam. "Ale jeśli będzie trzeba wyduszę to z ciebie siłą!"
"Po co te nerwy?" zapytał dalej się uśmiechając. "Przybierz ludzką formę, jeśli masz dość siły, Antitheiu"
Fuknęłam i płynnie przemieniłam się w człowieka.
"Tak lepiej" oznajmił Tantos.
"Gdzie jesteśmy?"
"To mój pałac, Dom Śmierci. Niewielu żywych go ogląda"
"Więc chcesz mnie tu uwięzić?
"Nie... ależ skąd. Chcę tylko ci pomóc"
"Ty pomóc mi?" szczerze się zdziwiłam. "Dlaczego?"
"Ponieważ jestem twoim towarzyszem, nie pamiętasz?" uśmiechnął się jeszcze szerzej.
"Co zamierzasz zrobić?!"
"Wstąpię w twojego smoka, Drakena. W ten sposób będę mógł interweniować"
"Zgoda"

W tym momencie ktoś mnie szturchnął. To Crystal.
- Co się stało? - spytałam.
- Sonic zniknął!
- Tylko spokojnie! - zagrzmiał Zeus. - Bez paniki! Harpija została przepędzona!
Powoli zgiełk ucichł. Zeus zaczął wygłaszać bardzo dłuuuugą i nużącą mowę. Dyskretnie zeszłam ze sceny. Zobaczyła to Crystal i poszła za mną.
- Możesz mi powiedzieć skąd u licha wzięłyśmy się na Olimpie??


(Crystal? Luck? Lola? Shine? Sonic?)

Coś szybko wrócił... Dobra, pomińmy ten fakt, tak samo, że pisałam "dziś", a to ten sam dzień cały czas.

wtorek, 3 grudnia 2013

Od Shine - Roro Senshi

(C.D. tego)

Mijało południe, Apuś powinien mi dać jedzenie. Wybiegłam z pałacu, wpadając na smoka.
- Gdzie się wybierasz? - W jego głosie brzmiał smutek.
- A wyobraź sobie, że do ciebie.
- Nie... błagam, powiedz, że jest jej dobrze...
- Łot?
- No co what, co what... Artemis.
- Powtórzę, łot?
- Powiedz mi co się z nią dzieje.
- Nie możesz się dowiedzieć?
- Nie, boję się, że coś jej się stało.
- Nakarm mnie to będę ci śnić jak najęta.
Skinął głową i powoli dla niego, aczkolwiek bardzo szybko, ruszył do rzeźni. Ubił świniaka, jednak podał na surowo.
- Ja nie suka z miasta. Do tego mi się cieczka niedługo zacznie.
- To co mam zrobić?
- Usmaż.
Godzinę później przyniósł mi złociste i chrupiące mięso. Skosztowałam.
- Błe, niedobre. Okej, to o czym mam śnić?
- Dowiedz się gdzie jest moja siostrzyczka.
- Zdajesz sobie sprawę, że jesteście bliźniakami?
- Ale ja urodziłem się pierwszy!
- No nie do końca, ale spoko...
Zamknęłam oczy i znalazłam się w szafirowym pokoju, przede mną stał wilk. Blizna przy oku, oderwany kawałek ucha, wystające żebra i krew. Naturalnie biała sierść zmieszała się z cieczą, zwłaszcza na podgardlu. Zakrwawione uszy i łapy, starte kły i pazury. To był Sonic... Rozmawiał z postacią w lustrze, czerwonym smokiem.
Uniosłam powieki.
- Jest z... Soniciem. Teoretycznie, al... - Osunęłam się na ziemię.

(Lola? Luck? Crystal? Argona? Sonic?)

Lol, nie ma obrazka! Nie mogę na to pozwolić! Ale nie zamierzam szukać obrazka Sonica... xD To...
(c)
A co! Herbatka, w końcu na pewno rośnie w botanicy. 

Od Lucka - Wolność lub śmierć

(C.D. tego)

Koszmar zaczął się od wilka w pelerynie. Tia, mówiąc krótko i na temat: stał przede mną wilk w czarnym płaszczu, jego futro oblepione było zaschniętą krwią, zapadnięte boki powoli podnosiły się, a następnie znów opadały. Tak mniej więcej wyglądał. Kiedy podszedłem bliżej, basior odezwał się cichym głosem.
- Odejdź stąd żywa istoto...
- Eee, chciałbym, ale nie za bardzo mam jak wyjść. - Nagle świsnął  wiatr, czarna peleryna odleciała z grzbietu nieznajomego, a następnie tam, gdzie kiedyś leżały skały zajaśniało światło. Chwilę później kamienie rozstąpiły się, odkrywając ciemny korytarz. Uszczęśliwiony pobiegłem w stronę tunelu, lecz kilka metrów przed nim zatrzymałem się. Zaczęło coś mi świtać. Może to Hades porwał Demeter aby zwabić mnie do siebie! A dlatego że nie postanowiłem odszukać bogini, przekupił Hermesa, tak jak 3 lata temu! Tak, wiem, wiem... Teraz pewnie myślicie, że albo mam bujną wyobraźnie, albo po prostu oszalałem. Tylko że ja miałem przeczucie, które najczęściej mnie nie myli. Potrząsnąłem kilka razy głową, zawróciwszy do mrocznego wilka, wskoczyłem na malutką łódkę za nim. Przewoźnik spojrzał na mnie dziwnie, dopiero w tej chwili przypomniałem sobie, że trzeba zapłacić jedną drachmę. Rzuciłem wilkowi monetę którą, otrzymałem od Hermesa. 
- Mam nadzieję, że wiesz co robisz... - Odparł przewoźnik wskoczywszy do starej łajby. Wziął wiosło, nie włożył go nawet do wody, a już popłynęliśmy ciągnięci przez prąd wodny. Ogólnie rzecz biorąc, rzeka była zielona, co chwilę wystawiały ręce i głowy nieszczęsne dusze, błagające o to abyśmy im pomogli. Charon(szczerze nie wiem skąd wiedziałem jak się nazywa) jednym warknięciem odganiał wszystkich. Żal mi było wszystkich stworzeń potępionych przez Pana Umarłych, poczułem narastający gniew, miałem ochotę dorwać boga w swoje łapy. Wilk chyba zrozumiał o co mi chodzi, gdyż odezwał się.
- Hadesa nie pokonasz... Nawet gdybyś sprowadził ze sobą Zeusa, On miałby nad wami przewagę.
- Dlaczego? Przecież to Zeus jest najpotężniejszym z bogów. - Zdziwiłem się.
- Mhm... Czy widziałeś może jak walczył Ares?
- Tak. Zaraz, skąd o tym wiesz? - Charon spojrzał tylko na mnie.
- A jakim bogiem jest Ares?
- Bogiem wojny... Ale co to ma do rzeczy?
- Widzisz, każdy nieśmiertelny ma swój ,,Żywioł'' z którego czerpie energię. Ares walcząc z wami miał przewagę, gdyż...
- ...jest bogiem wojny. - Dokończyłem.
- Otóż to. Hades będzie miał was w garści, tylko dlatego walka stoczy się w podziemiu.
- Czyli żeby go pokonać musiałbym wyprowadzić go na powierzchnię?
- Tak, gdyby tylko to było takie proste... - Łódź nagle zatrzymała się. - Dopłynęliśmy.
Nic nie odpowiadając wyskoczyłem z szalupy. Popatrzyłem przed siebie na ogromną, czarną twierdzę, już miałem ruszyć, gdy nagle przypomniałem sobie o czymś. Zerknąłem w stronę skąd przypłynąłem, Charona już tam nie było.
- Dzięki. - Szepnąłem, następnie ruszyłem do zamku.

(Lola? Shine? Crystal? Sonic? Argona?)

Od Sonica

(C.D. tego)

Oniemiały patrzyłem jak Zeus zabiera Shine. Poczułem niewyjaśniony impuls, coś jest źle. Natychmiast spojrzałem na Lucka, który nie był Luckiem, ale inni tego nie wiedzieli. Gdybym zaczął o tym mówić wszyscy by mnie wzięli za... Nie, to czytają szczeniaki, nie będę pisać. W każdym razie oczy Nie-Lucka rozbłysły zielenią. Harpija. Uśmiechnął się złowieszczo, zrzuciłem słuchawki i zaatakowałem. Zacisnąłem szczęki na czerwonym pysku, poleciała krew, nie wiedziałem jednak ile, w końcu basior jest czerwony. Zamachnął się łapą o mało nie wydrapując mi oka, na szczęście pozostawił tylko niewielką ranę, aczkolwiek krwawiła niemiłosiernie. Obie ciecze zmieszały się i widziałem tylko mojego przeciwnika oraz czerwień. Przymknąłem oko, robiąc unik przed odgryzieniem ucha. Stanąłem z trudem na nogi, obok mojego ślepia przebiegała sina blizna.
- Poddaj się! - Warknął Nie-Luck, wydając przy tym uszojebny dźwięk.
- W życiu! - Odparłem.
- Niedługo się z nim pożegnasz.
- Takiś cwaniak?! No to pokaż co potrafisz!
- A proszę bardzo! - Rzucił się na mnie, jednak nie wiedział o jednym; ja potrafię samemu rozbudzić Furię. Zobaczyłem fioletowe światło, bijące z moich oczu i poczułem, że upadam. Furia nie zadziałała!

***
Obudziłem się w błękitnym pomieszczeniu, przede mną leżało lusterko, a tak to pokój był pusty. Przejrzałem się, mój widok mnie przeraził, jednak obraz natychmiast zakłócił czerwony smok.
- Sonic, to nie jesteś ty. - Przemówił do mnie anielski, dziewiczy(nie pytać) głos.
- Pani... Co ja zrobiłem?
- Zmierzyłeś się z Harpiją. To był największy błąd jaki mogłeś popełnić.
- Wiem... Kim jesteś...?
- Na imię mi Artemis, jednak mój brat lubi mnie nazywać Shojo Shuryo, co mi bardzo pochlebia.
- Dziewicza Łowczyni, tak?
- Owszem. Przeważnie pod mój patronat nie trafiają samce, ale...
- Patronat?
- ... ale... - Powiedziała z naciskiem. - ...jesteś Wyrocznią.
- WTF?!
- Świetnie to ująłeś. W każdym razie to z twoich ust wyciekła Wielka Przepowiednia.
- WTF?
- To co powiedziałeś u Arodyty.
- Przecież... To o mnie i o Shine!

(Luck? Lola? Argona? Crystal? Shine?)

A właśnie, że nie! xD Nie no, jeszcze nie wiem.

A dla mnie wygląda, tak: (ten świat jest spaczony)


 Lol, ten sam szablon! Ale nie daruję ci kradzieży Shadow. Właśnie, muszę wejść na Smoki...

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Od Shine - Ziółka dzielą się na: lecznicze, uspokajające i marychę

(C.D. tego)

Poruszyłam łbem wtulonym w miękkie łuski boga.
- Następna pozycja nazywa się Gita na dachu.
Uniosłam brew, że łot?! Gitara na dachu, jakie oryginalne!
Satyrowie ustawili się na precelka.
- Darogo, a co gitara ma do precela?
- Kochanie, naucz się w końcu. Jestem Doragon Tsume.
- Dobrze, Zacnuś-san. Jak każesz, niech tak się stanie. Ave.
- Dobrze Sajn-san. Dziś pouczymy się o ziółkach.
- Że łot?!
- Ziółka dzielą się na...
- Ta, ta, ta, już to znam.
- Więc ziółka dzielą się na...
- ... zielne i zdrewniałe.
- Nie, Sajn-san.
- Apuś-san! Moje imię to Shine! S-H-I-N-E. Shine!
- Dobrze, Darogo, dobrze.
- @#$% you, Apuś-san.
- Jak ja cię lubię!
- Do rzeczy - niecierpliwiłam się.
- Pójdziemy dziś do botanicy...
- A nie przypadkiem do szklarni...?
- Nie, w moim świecie jest to botanica.
- Jak kto woli...
Smok wstał i otrzepał się z kurzu.
- Eppf... Weź czyść czasem te łuski.
- Nie mam czasu.
- No tak, bo przecież prowadzisz jogownię i zajmujesz się uprawą botanicy!
- Nie.
Ruszył fochnięty do drzwi. Przeszliśmy przez szklany tunel i znaleźliśmy się w ogromnej... na ogromnej... farmie ziółek.
- A nie mówiłam?! Szklarnia!
- Nie! Botanica!
Podszedł do jednej z grządek.
- Do rzeczy. Ziółka dzielą się na: lecznicze, uspokajające i marychę.
- Co ty marychę hodujesz??? Może jeszcze brodawki gdzieś masz!
- Sajn-san, skąd wiesz o nielegalnej hodowli sztucznych brodawek?
Spojrzałam na niego wymownie.
- No fakt, jesteś Wyrocznią.

(Luck? Lola? Argona? Crystal? Sonic?)

Boże, jakie to porypane... xD I co tu napisać, słuchając My, Słowianie. (c) Cii, Shine. Napij się meliski, może znajdzie się jakaś w botanicy Apusia. Teraz jeszcze przydałby się porypany obrazek... O, wiem!
 Nielegalna hodowla brodawek xD

Od Lucka - To daleko czy nie?!

(C.D. tego)

- Daleko jeszcze? - Zapytałem po raz setny Hermesa, którego już dawno doprowadziłem do szału. Smok odetchnął kilka razy i odpowiedział, zaciskając zęby:
- Tak.
- Daleko jeszcze? - Zapytałem ponownie.
-Nie...
- To daleko, czy nie?! - W tej chwili rozzłoszczony bóg odwrócił się do mnie, na jego pysku malowała się wściekłość.
- Gdybyś nie podsłuchał rozmowy, nie byłoby cię tu! - Wrzasnął. Z jego nozdrzy unosił się czarny dym. - Zamiast ciebie, byłaby tu twoja przyjaciółeczka...
- Shine?
- Tak, Shine... He, he. Wy wilki jesteście takie łatwowierne... - Zaśmiał się złośliwie.
- Czemu to robisz? Kiedyś uratowałeś mnie, a teraz prowadzisz na pewną śmierć. Nie rozumiem... - Smok nie odpowiadał, dlatego nadal napierałem. - I o co chodzi z Shine?
- Słuchaj, uratowałem cię tylko ze względu na Demeter. A jeżeli chodzi o waderę... - Urwał na chwilę. - Zeus ma plany związane z nią.
- Jakie plany?
- Myślisz że wyjawię ci plan największej rewolucji? - Właśnie wtedy zrozumiałem o co mu chodzi.
- To jest związane z przepowiednią, tak? - Brak odpowiedzi. - Przecież wiem, że w Wielkiej Przepowiedni chodzi właśnie o Shine i Sonica. 
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, Luck...
- No cóż, wydaje mi się, że przeszliśmy już więcej niż jeden stopień... - Odpowiedział mi brak entuzjazmu ze strony Hermesa.
- Spokojnie. Już niedługo spotkasz się z kimś, kto ukoi twoje cierpienie.
- Chyba nie mam ochoty na odwiedziny.
- Ostatnia szansa na ulizanie się. - Powiedział. - Widzisz te wrota?
- Mhm...
- To właśnie jest wejście do Podziemi. - Smok zniżył swój lot. Nim się obejrzałem staliśmy już przed wielkimi drzwiami. Spuściłem łeb, najwidoczniej bóg wyczuł to. - Przykro mi, ale musiałem to zrobić. Mam nadzieję że pocieszy cię wiadomość, iż twoi przyjaciele będą bezpieczni.
- Chyba tak. Czy powiesz Shine że... A zresztą nic nie mów, ona na pewno wie. - Podbiegłem do wrót. Kiedy stanąłem przed nimi zaczęły świecić i otworzyły się.
- Powodzenia. - Szepnął Hermes. Nie oglądając się za siebie wbiegłem do Piekła. Netheru xD

(Crystal? Shine Lola? Sonic? Argona?)

 

Od Shine - Matka Astrid

(C.D. tego)

Zaglądnęłam na zeusową ambonę. Leżała tam kartka przegniłego pergaminu. Przeczytałam po cichu:

30. 11. 2013 Dziennik Matki Astrid
Jestem coraz bliżej odkrycia tajemnicy Cieni. Bogowie mi pomagają, jednak stwory są silniejsze niż myślałam. Została ze mną jedna, jedyna Łowczyni... Co za ironia losu, najmniejsza ze wszystkich smoków. Nocujemy przy wejściu do Grobowca Klanów, gdzieś musi tu być Korona Połączenia. Na tabliczce zapisano hieroglify, jednak nie należały do smoków. Była to mowa duchów, demonów i Cieni, Piekielna Mowa. Zrozumiałam jedno zdanie: ,, Music i Sand, Legendarne Rodzeństwo, ukoronowane Połączeniem, Duet Różnicy, zginęli dwudziestego siódmego lipca dwa tysiące dwunastego roku."
To  16 miesięcy i 3 dni temu. Reszta wygląda tak:


Bóg wzdrygnął się, gdy zauważył, że czytam dziennik.
- Nie było ci dane to zobaczyć.
- Nie chciałeś tego odczytać?
- Nie. Moi poddani nie są na to gotowi.
- Chwila... Panie, to działo się trzy dni temu. Dzisiaj zatem mija 16 mie...
- Cicho. Tak, mija Rok Demona od ich śmierci.
- Czy to nie zwiastuje czegoś złego?
- Pamiętasz swoje sny? Jesteś Wyrocznią, twym przeznaczeniem jest zwiastowanie złych rzeczy.
- Jestem... Wyrocznią? - Z trudem przełknęłam ślinę. - Przecież Wyrocznie nie istnieją już od lat.
- Mylisz się. Wyrocznia jest wybierana co milenium, działa jednak w ukryciu, nikt nie wie kim jest w rzeczywistości.
- Jest 2013-ty... - Napomknęłam.
- Tia, małe problemy techniczne, Posejdon musiał dokończyć salę gier i nie mógł uczestniczyć w ceremonii.
- Znaczy we śnie?
- Tak, pierwszy sen Wyroczni jest wywoływany przez bogów i skupia się na...
- ... największym bólu. - Dokończyłam.
- Tam był... twój przyjaciel, prawda?
Pociągnęłam nosem.
- Owszem.
- Musisz jak najszybciej zamieszkać na Olimpie, ciąży na tobie przekleństwo.
- Nie chcę być Wyrocznią! Chcę wrócić do domu i... i...
- I co wtedy zrobisz? Cienie was zaatakują, a co będzie dalej dobrze wiesz.
- Ale... Czy pierwszy sen jest prawdą?
- Jest to dość specyficzne, ponieważ są dwa rodzaje Wyroczni, przeważnie obecne są ze sobą spokrewnione. Senna i słowna, w przypadku tej pierwszej, pierwsza przepowiednia MOŻE się spełnić, ale jeśli odpowiednio postąpisz to nie. Oczywiście zdarzają się też przypadki, że stanie się coś gorszego.
- Czyli zamiast śmierci Lucka, mogłaby to być śmierć Lucka i Sonica?
- Niestety. Chodź ze mną.
Wskoczyłam na grzbiet smoka i natychmiast wzbił się w powietrze. Wylądowaliśmy po dłuższym czasie w złotej świątyni, satyrowie recytowali zacne wierszyki.
- Sanktuarium Apollo-san, hę?
- Tak, mój najbardziej próżny syn.
- Się nie dziwię.
- Za to z chęcią się tobą zajmie.
- Już się boję...
Zeus uśmiechnął się i poprowadził mnie do pomarańczowego smoka.
- ... i niech będziem pochwalony Apollo-san, Doragon Tsume.
- Ave. - Odpowiedziały mu satyry.
- Raczej przypomina mi to jogownię, niż zamek Apolla, ale spoko. - Szepnęłam do stojącego obok mnie boga.
Rozpromieniony - lol, to bóg słońca - Doragon Tsume podszedł do mnie.
- Samoobrona niezbędna?
- Nie, moje dziecko. - Na pysku smoka zawitał uśmiech. - Może chcesz wysłuchać imion innych bogów?
Spojrzałam błagalnie na Zeusa, jednak Apollo-san już mnie ciągnął na swoją matę.
- Tak więc mój ojczulek to Raimei Jogi, siostrzyczka Shojo Shuryo, macocha Chujitsuna Tsuma. Ares nazywał się Funso Kurierta.
Rozdziabiłam pysk i popatrzyłam w stronę błękitnego smoka. Ani śladu, jedynie dźwięk typu "No i jest".

(Crystal? Luck? Lola? Argona? Sonic?)


Dobra teraz mój:


Od Lucka - Czasami przydałby ci się jakiś urlop

(C.D. tego)

Po dość krótkiej podróży z Hermesem, w końcu stanęliśmy na wielkim dziedzińcu. Wokół nas tańczyły wilki i młode smoki. Shine, która przez cały czas była ponura uśmiechnęła się. Nagle największy smok w złotej zbroi podszedł do nas i oznajmił:
- Pan Zeus wzywa cię na audiencję. - Shine drgnęła, ale bez sprzeciwów ruszyła w stronę ogromnego pałacu. Odprowadzałem ją wzrokiem, aż do wejścia świątyni. Następnie spojrzałem za siebie z nadzieją, że ujrzę tam Crystal i Argonę. Ku mojemu zdziwieniu, wadery już pałaszowały stół pełen pyszności. Uśmiechnąłem się pod nosem, gdyż takie zachowanie nie leżało w ich zwyczajach. Już miałem  podejść do nich, lecz Sonic położył mi łapę na ramieniu. Spojrzałem na basiora, który nie był zbyt dużej postury. Wilk wskazał pyskiem na wymykającego się Hermesa, od razu zrozumiałem o co mu chodzi. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem i pobiegłem za złotym smokiem. Kiedy byłem już blisko przystanąłem na chwilę, a następnie zacząłem się bezszelestnie skradać. Bóg chyba mnie nie wyczuwał, gdyż nadal szedł spokojnie, po chwili zniknął za progiem świątyni Hefajstosa. Podkradłem się do wysokiej kolumny i zacząłem nasłuchiwać.
- Czy ekwipunek jest już gotowy? - Zapytał Hermes. Smok stojący przed nim zaśmiał się cicho.
- A tak... Poradziłeś sobie z tymi ,,dzieciakami''? - Bóg jeszcze raz zachichotał. - Gdyby wiedzieli tylko co ich czeka...
- Nie przyszedłem tutaj żeby plotkować. 
- Wiesz, czasami przydałby ci się jakiś urlop. - Odparł Hefajstos. Złoty smok zmarszczył brwi. - Dobra, dobra. Przygotowałem dla ciebie zbroję z niebiańskiego spiżu, kilka stalowych pazurów oraz nektar i ambrozję.
- A tarcza?
- Także jest. Tylko nie zniszcz jej tak jak poprzednie.
- Idę do piekła... Możliwość nie użycia tarczy tylko żeby jej nie zniszczyć jest tam niemożliwa. - Powiedział Hermes. Hefajstos wzruszył ramionami i podał swojemu rozmówcy zawiniątko. Bóg złodziei otworzył je. Z małego pudełeczka wyskoczyła srebrna mgła, zasłoniła całego smoka. Po chwili Hermes miał na sobie błyszczącą zbroję, która ochraniała całe jego ciało. Ogromna tarcza podpięta była do prawego przedramienia, nogi zaś uzbrojone były w ostre, stalowe pazury. Ogólnie mówiąc bóg miał na sobie dość niezły kawał żelaza.
- Życzę ci udanej wycieczki. - Zaśmiał się Hefajstos. Hermes nic nie odpowiedział, odwrócił się i odszedł w moją stronę. Szybko umknąłem za figurę przedstawiającą Apolla z lirą. Gdy bóg był już daleko pobiegłem na dziedziniec, chciałem jak najszybciej przekazać reszcie co usłyszałem. Stanąłem na zapełnionym przez różne stwory placu. Wszyscy wpatrywali się w Zeusa na podeście, obok niego stali moi przyjaciele. Sonic niezainteresowany całą tą ceremonią słuchał muzyki ze słuchawek, Argona i Crystal stały spokojnie, choć widać było, że mają ochotę jak najszybciej zejść z widoku publiczności, a Shine z uśmiechem na pysku wtuliła się w... Moje futro! Tak, obok wadery na pewno stałem ja, ale jak to możliwe, jeżeli jestem tutaj? Nagle wielka łapa przysłoniła mi pysk, tak żebym nie mógł zacząć krzyczeć.
- Ty pójdziesz ze mną... - Szepnął Hermes.

(Crysta? Shine? Argona? Lola?  Sonic?)

PS: Jakby co, to teraz lecę do Hadesu.

Toś pokręcił...
Tia, nie ma to jak zapomnieć dodać smoka:


 

niedziela, 1 grudnia 2013

Od Shine

(C.D. tego)

Rozejrzałam się po wielkiej... werandzie? Tak, werandzie. Greckie kolumny podtrzymywały dach z symbolami Klanów.
- Hermesie.
Metaliczny smok zwrócił na mnie wzrok.
- Coś nie tak, kochana?
- Nie, wszystko świetnie, ale... O co chodzi z Klanami? Naomi wspominała mi o czymś, ale...
- To raczej rozmowa na inną okazję.
- Ale...
- Cii.
Zrezygnowana wtuliłam się w futro Lucka. Uniosłam wzrok na piękne oczy, tak, ma piękne oczy, dopiero wtedy to zauważyłam.
- Luck, jak to będzie? - Szepnęłam.
- Nie wiem. - Odparł i popchnął moją głowę tak, żebym mogła zasnąć.
- Potrzebny ci odpoczynek, to był ciężki dzień.
- Nie. Uranos się na mnie uwziął, nie odpuści mi. Dopóki mogę, muszę pozostać na nogach.
- Shine, śpij.
- Niech będzie.
Przymknęłam oczy, jednak natychmiast je otworzyłam.
- A jeśli zobaczę coś gorszego? Dobrze wiesz, że nawet we śnie może obudzić się Furia. Nie powstrzymasz mnie.
- Dam radę - uśmiechnął się gorzko.
Nim zauważyłam zapadłam w sen.
Stałam między drzewami, na polanie było mnóstwo wilków. Rozpoznałam jednego z nich.
- Tato! - Popędziłam do niego, jednak mnie nie zauważył. Razem z waderą opiekował się dwójką szczeniaków. Gdy je zobaczyłam odebrało mi dech w piersiach, to... byłam ja i Sonic. Wyglądałam już jak dorosła wilczyca, podczas gdy mój kuzyn dopiero co otwierał oczy. Wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Zostawili nas. Odeszli i nie wrócili, serce mi się ścisnęło. Doskonale pamiętałam ten moment.
Znów byłam na froncie, jednak nigdzie ani widu, ani słychu Lucka. Tuż przede mną stali nasi rodzice. Mama Sonica leżała ranna, a mój ojciec jej bronił. W końcu jeden z wilków zadał ostateczny cios i dobił waderę. Zawyłam, wycie jednak jest płaczem.
Otworzyłam oczy, leżałam na marmurowej posadzce, a przed nami stał błękitny smok z... nie wiem czym.
- Panie Zeusie... - Wychrypiałam.
- Nic nie mów, już wszystko wiem.
Zaniemówiłam - była to pewnie moc boga - na te słowa. On zna naszą historię? Rozejrzałam się po sali, oprócz nas nie było tu nikogo. Pięknie, poratuje mnie kto?

(Argona? Luck? Lola? Crystal? Sonic?)

 Niech, niech, niech.
Oh, pogratulujmy wszyscy Shine... Dobra dość tych pierdół, do rzeczy:

Kochanie, on jest błękitny.

Od Lucka

(C.D. tego)

Nie wiedziałem jak pomóc Shine. Kilka razy spróbowałem pomóc jej wstać, lecz ona tylko mnie odpychała. Ares co chwilę patrzył na mnie podejrzliwie, co nie było dla mnie zbyt przyjemne, gdyż w jego oczach płonął rażący ogień. Crystal, Sonic i ,,Argona" szeptali coś do siebie nerwowo, spoglądając na smoka stojącego na drugim końcu sali. Dręczyło mnie pełno myśli. Dlaczego Shine tak zareagowała? Czemu nikt nie widział, tego co ja? I skąd do cholery wziął się tu Ares?! Afrodyta, która do tej pory rozmawiała z lisem, skinęła do niego głową, przybysz z Tartaru wyszedł pospiesznie przez gwiezdne wrota. Następnie bogini odetchnęła głęboko i powiedziała do nas:
- Ech, nie ma już sensu was dalej przetrzymywać... - Zdziwiły mnie te słowa. Co w takim razie chce z nami zrobić? Smoczyca chyba odczytała moje myśli. - Wyślę was teraz na Olimp.
- To to nie jest Olimp? - Zapytała Shine, którą te słowa wyrwały z transu. Bogini pokiwała przecząco głową, a Ares zachichotał złośliwie pod nosem.
- To jest moje Królestwo. Każdy bóg ma własne imperium. - Odparła, a następnie wcisnęła łapą różowy guzik, który nagle wyrósł spod ziemi. Sufit zniknął na chwilę, a przez wielką dziurę wleciał złoty smok. Stanął na ziemi naprzeciwko Afrodyty, a następnie puścił mi oczko.
- Jest to już koniec waszego pobytu u mnie. Teraz Hermes przetransportuje was do Zeusa. - Powiedziała. Nie minęła sekunda, a my już lecieliśmy przez cyberprzestrzeń, wprost do siedziby samego Pana Bogów. I tak zakończyła się nasza podróż do bogini miłości.
(Crystal? Shine? Argona? Sonic? Lola?)

Jak, Ares i Afrodyta to także Hermes. :D
Luck, nie daruję ci tego.
 

Od Sonica - "Wycie nie jest płaczem"

Crystal, ty bestio bezduszna xD

(C.D. tego)

Pojawiłem się w jakiejś sali audiencyjnej... Pierwsze co zwróciło moją uwagę to Shine zwinięta w kłębek. Zakląłem brzydko(xD) i podszedłem do niej.
- Kuzyneczko...
- Won!
- Shine.
- Nie słyszysz?! Won! - Zawyła. "Wycie nie jest płaczem"... Podszedłem do czerwonego basiora.
- Co jej się dzieje?
- Nic mi się nie dzieje! Ja widziałam koszmar... - Głos jej się załamał.
- Co? - Nie zrozumiałem.
- Uranos... Uranos chce sprowadzić na nas w snach nasz największy strach. Jednak on się spełni... Wiem to. - Ukryła głowę w łapach.
Ruszyłem do ściany i przyjrzałem się uważnie przedmiotowi za szybą.
 Bogini do mnie podeszła.
- To starożytny instrument. Wilki w zamierzchłych czasach używały go jako złotego rogu. Pocierały kłami o metal, wydając tym samym ogłuszający dźwięk.
Powyżej znajdował się nieznany mi, aczkolwiek muzyczny symbol.
 - Ten znak przechodził z pokolenia na pokolenie w twym Klanie. Niewiele wilków go zna, tylko te z żywiołem muzyki.
- Dlaczego w takim razie nic o nim nie wiedziałem?
- Jesteś mieszanką muzyki i piasku, jednak przeważył ten pierwszy żywioł. - Wskazała witraż obok. - Widzisz? Dziesięć lat temu wadera piasku i basior muzyki się zakochali, jednak Klany się na to nie zgodziły i ich dzieci posiadały tylko jeden żywioł. W bólu i cierpieniu, chcąc uratować rodzinę jedno z pokoleń posunęło się do kazirodztwa. - Skinęła głową w stronę kolejnego malunku. - Wtedy urodzili się twoja matka i ojciec Shine, wadera muzyki i basior piasku, rodzeństwo zawsze razem, walczące ramię w ramię. Do końca...
- Mama nie żyje... Tata Shine też.
- Zginęli razem. Podczas wojny twoja matka została raniona śmiertelnie, a tata Shine poległ w jej obronie.
Zrobiło mi się wstyd. Nasi rodzice byli nierozłączni, podczas, gdy my cały czas się kłóciliśmy. Smoczyca kontynuowała:
- Zanim, jednak to się wydarzyło wydali na świat potomstwo, was. Nie bez powodu zagubiliście się na pustyni. Cel bogów był jasny, musicie się zjednoczyć.
Moje oczy zaświeciły.
- Odwieczni wrogowie, muzyka i piasek
Muszą oczyścić ten świat ze wszelkich masek
W wiecznym przymierzu
Ku światu kresu
Basior i wadera
Korona połączenia
Ramię w ramię walka
W dłoniach bogów niczym lalka.
 Łoł. Co to było?

(Crystal? Luck? Lola? Argona? Shine?)

Od Crystal

(C.D.  tego)

Obudziłam się głęboko w lesie. Nie byłam już na polanie, na której toczyła się walka. Zapomniałam o całym bólu który przeszywał moje ciało. Jak gdyby nigdy nic, wstałam i ruszyłam przed siebie. Szłam... Szłam... I szłam... Aż w końcu stanęłam przed Aresem twarzą w twarz. Jak zwykle uśmiechnął się złośliwie, lecz nie do mnie, a do wilka stojącego przede mną. Kim on jest? Skąd się tu wziął? Niestety nie miałam za dużo czasu na myślenie gdyż smok zamachnął się ogonem na wilka, ten uskoczył, a ja zostałam na polu rażenia. Chciałam uciekać lecz nie mogłam się ruszyć. Myślałam już że to mój koniec, gdy nagle basior skoczył na mnie, i razem  przeturlaliśmy się na koniec polany.
- Kim jesteś? - Zapytałam kiedy oboje wstaliśmy. Odwrócił do mnie pysk i odparł:
- Nazywam się Sonic... - Urwał gdyż smok ruszył ku nam. Rozłożył swoje ogromne skrzydła tak, abyśmy nie mogli uciec na boki. Jedynym naszym wyjściem było uciec do lasu za nami, lecz bóg chyba rozpoznał nasze zamiary i zionął ogniem wprost na drzewa. Teraz nie mieliśmy już żadnego wyjścia... Ares był już blisko, gdy nad nami zaczęła  rosnąć biała kopuła. Nim się obejrzałam stałam w wielkiej sali, wypełnionej gwiazdami układającymi się w różne kształty. Myślałam że nie żyję, lecz gdy się obróciłam moje objawy minęły. Przede mną była reszta watahy oraz wielki błyszczący smok. Wszystko byłoby takie piękne gdyby nie to, że tuż za mną stał Ares...
(Luck? Shine? Lola? Argona? Sonic?)

Od Lucka: Dlatego że dodałam obrazek Afrodyty pozwolę sobie także na Aresa.


A Shine uważa, że wygląda tak: