Schowałem łeb między łapami.
- Nie... - Zapłakałem gorzko, obmywając łzami ranę nad policzkiem.
- Przykro mi... - Artemida zaczęła czyścić skrzydło, ukrywając pod nim głowę. - Masz pełne prawo do smutku. To jest przekleństwo.
- Nie. To nie jest przekleństwo.
Bogini uniosła brew.
- To jest cnota, ale nie wszyscy potrafią z niej korzystać... - Moje łzy namoczyły zaschniętą krew na podgardlu. Smoczyca odezwała się:
- Nie będę cię tu dłużej trzymać.
Świat zawirował, leżałem na środku dziedzińca. Speszony odszedłem, szukając reszty. W sumie to zostały ze mną tylko Argona i Crystal... Odnalazłem je na rogu ulicy, obserwowały jakieś stwory.
- Kto to? - Zapytałem na ucho czarną waderę. Nie odpowiedziała, jednak wyczytałem z wyrazu jej pyska jedno słowo.
Durza.
- Gdzie ja jestem? - Podbiegłem do szklanego okna, próbując je wybić. Na próżno. Przejrzałem się. Blizna i rany zniknęły, miałem znów całe ucho. Moje kły nienaturalnie lśniły, a pazury były zaostrzone.
- Gdzie ja jestem?! - Dobijałem się do turkusowych drzwi. Wyglądały jak z lodu...
- Spokojnie. - Odezwała się młoda samica. - Nic ci nie zrobię.
Rozglądnąłem się w poszukiwaniu właściciela głosu. Na belce siedziała kobieta.
- Jesteś uroczy. - Szepnęła. Na jej twarzy malowało się zarazem zadowolenie i zdziwienie. - Nie bój się. Jestem wilkiem. - Uśmiechnęła się.
- Udowodnij. - Warknąłem.
- Nie mogę... Zabrali mi moce i uwięzili w tym elfim ciele. Czasem go używam, ale nie jestem przyzwyczajona.
Skoczyłem na ścianę i odbiłem się, lądując obok dziewczyny.
- Jak masz na imię?
Zastanowiła się chwilę, opuściła wzrok.
- Evanlyn.
***
Zsunęła się ze spróchniałego kawałka drewna, poczułem jak kręci jej się w głowie.
- Evanlyn? - Zapytałem, wspierając ją gdy straciła równowagę.
- Nie... Spokojnie, nie martw się o mnie.
- Co ci jest?
- To tylko choroba. Wyliżę się...
- Na pewno? - Chciałem się upewnić.
- Tak. - Uśmiechnęła się gorzko.
Odłożyłem ją na przygotowane posłanie, a sam ułożyłem się obok, czuwając przez noc.
"Odpoczywaj..."
"Wiem to."
Wzdrygnąłem się na słowa, które rozbrzmiały w moim umyśle.
"Evanlyn..."
"Tak?"
"Jak ty to robisz?"
"Ale co?" Nie rozumiała mnie.
"No... Rozmawiasz ze mną... śpisz... i wszystko słyszę... mentalnie." Wyjąkałem zakłopotany.
"Śpij." Ucięła i natychmiast zrobiłem się senny, dopiero wtedy uświadomiłem sobie jak długo nie spałem.
(Lola? Luck? Crystal? Argona? Shine?)
Sonic wcale Was nie opuścił! xD Chyba się zakocha... Muszę to zaplanować. O, mam już ideę! Crystal, musimy porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz