Byłam kiedyś z Luckiem w Ogrodzieńcu. Staliśmy akurat przy oknie i żartowaliśmy, że
władca załatwiał przez nie swoje potrzeby. Akurat wiatr wiał z tamtej
strony i ja krzyczę:
Nie robi się pod wiatr!
On się śmieje, a to była klasowa wycieczka. Kilka chwil później mi się zachciało i o mało nie zrobiłam tego pod wiatr.
Kilka dni wcześniej kiedy u niego byłam, udawaliśmy, że ja jestem Halt, a
on Crowley. I on biegł, a ja go goniłam. Mówiłam mu cały czas, żeby
zwolnił, bo mam naderwane ścięgno, a on na to:
Halt z naderwanym ścięgnem!
Potem jeszcze w Ogrodzieńcu kupiliśmy sobie łuki, ja niebieski, a on różowy. I ja do niego:
Crowley z różowym łukiem! Legendarny duet, Halt z naderwanym ścięgnem i Crowley z różowym łukiem!
Kiedy wracaliśmy już taki kolega mówi takim głosem dziwnym, i tyle usłyszaliśmy, że ,,Jestem ciołem"(on nie ja). Ja się pytam:
Jesteś ciołem?
A on na to, że jest czymś innym, ale powiedziałam w końcu:
Co do cioła to się zgadzam.
Potem wymyśliliśmy, że Halt mieszka w toi-toiu w autokarze i
naciągaliśmy sobie łuki(chciałam mu pokazać, bo miał problemy).
Oczywiście ze strzałami. A, że toi-toi przed nami celowałam w niego i
Luck do mnie:
Tylko Halta nie postrzel!
Powiem, że ledwo mi się to udało.
Jeszcze jak byliśmy tam w parku miniatur był taki
plac zabaw dla małych dzieci. I tam były dwie huśtaweczki. Siadamy z Luckiem i się huśtamy. I tam obok była mini-zjeżdżalnia. A on do mnie:
Wejdź pod to!
Sam wejdź!
Chwilę później on krzyczy do pani(jak jeszcze się huśtaliśmy):
Niech pani zdjęcie nam zrobi!
A ona:
Luck! Nie widzisz?! 2-6 lat!
Potem jak ja wstawałam to mówi:
Shine może się huśtać, bo jest taka drobna...
I jeszcze piekliśmy sobie kiełbaski i wzięliśmy sobie dwie bułki i siadamy przy ognisku. Zaczynam śpiewać:
Smaż się bułeczko moja, smaż się bułeczko moja!
I tak śpiewamy. Jak już nam się upiekły to zdałam sobie sprawę:
A mój paluch!
I jak było zdjęcie, kucam i oto moje wyposażenie: bułeczka w ręce, łuk przez ramię i strzała w kaloszu.
Świetne historie!
OdpowiedzUsuń