Usiadłam na szczycie Skały Alf. Słyszałam ostatnio o jakichś elementach... Zaczęłam bawić się jakąś gałązką. Co to mogło być? Zwierzęta gaały też o Elementach Nieśmiertelności. Pff... też mi coś. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł nad sobą. Sądziłam, że to jakiś ptak, ale wydawał się za głośny. Uniosłam głowę i zobaczyłam potężnego, białego smoka. Na szyi miał medalion, wewnątrz którego wyryty został napis Eol. Element Wiatru...
- Musisz iść ze mną - odezwał się.
Poleciał na południe, a ja niechętnie podążyłam za nim. Gdy się zatrzymał, znajdowaliśmy się w lesie świerkowym. Panowała to wieczna zima. Zza krzaków wyskoczył wilk a za nim inne, jakby strażnicy. Biegł jak tylko mógł, ale nie dawał rady. Eol zionął, a właściwię wypuścił z płuc prąd powietrzny, który zdmuchnął ścigające wilki. Już nie miałam wątpliwości, że nasze tereny zaatakowała inna wataha. Podbiegła do rannego basiora. Był cały czarny, ze skrzydła leciała mu krew. Kiedy mu się dokładniej przyjrzałam rozpoznałam w nim Vane' a. Był cały posiniaczony i poraniony, a na każdym skrawku jego ciała znajdowało się zaschnięte błoto i leśna ściółka. Nie wiedziałam co robić.
C.D.N.
Od Shine: Wybacz Vane, że Cię zaatakowałam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz