sobota, 30 listopada 2013

Od Anthiteia

(C.D. tego)

Obudziłem się na jakiejś chmurze. Co dziwne nie spadałem z niej, chociaż nie mam skrzydeł. Ruszyłem przed siebie. Doszedłem do niewielkich drzwi. Otworzyłem je i znalazłem się w olbrzymiej sali, na środku, której było wielkie legowisko ze smokiem gratis. Smok był olbrzymi, "majestatyczny" jakby pewnie powiedziała Argona i obrzydliwie jasny. Nie potrzebowałem nawet się zastanawiać kto to. Odór róż, miłości i dobra doprowadzał mnie do szału. To musiała być Afrodyta.
W sali oprócz mnie były jeszcze dwa wilki: Lucek i Szajn. Para zakochanych, wiadomo... Ale po co ja?
Usłyszałem ostatnie słowa bogini.
- Demeter zginęła...
Demeter?? Jak to? Przecież bogowie nie mogą zginąć! A szczególnie ci nieliczni dobrzy dla wilków! Co ja mówię? Co mnie to obchodzi?
- Hejka, najstarsza bogini piany morskiej! - krzyknąłem dla żartu.
Olbrzymi łeb smoczycy zwrócił się w moim kierunku. Klęcząca Szajn spojrzała na mnie jak na heretyka. Lucek ze zdziwieniem.
- Dzięki za uratowanie nas przed swoim kochankiem!

(Luck? Shine? Crystal? Lola? Sonic?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz