(C.D. tego)
Przez chwilę poczułem ulgę, ale zaraz zmieniła się ona w strach. Co tu robi Lola? Nie powinno jej tu być!
-Uciekaj! - Krzyknąłem do wadery lecz ona nadal stała oszołomiona wpatrując się w Aresa. Miałem już do niej podbiec, gdy wielki ogon smoka przygwoździł mnie do ziemi, jęknąłem z bólu. Zawyłem jak najdonośniej mogłem, licząc że ktoś z watahy jakimś magicznym sposobem się zjawi. Niestety nie przyniosło to żadnego skutku... Spojrzałem błagalnie na waderę i spróbowałem jej przekazać, żeby uciekała. Niestety byłem zbyt słaby, a Ares, który to wyczuwał delektował się moim bólem. Lola nieoczekiwanie przybrała pozycję bojową i warknęła cicho. Smok zaśmiał się donośnie.
-Ha! Ha! Ha! No co mi zrobisz, mała? Ugryziesz mnie? Ha! Ha! Ha! - Nie mógł przestać się śmiać, miałem ochotę dać mu w pysk, ale jego ogon blokował mi ruchy. Niestety moja przyjaciółka złapała haczyk i skoczyła olbrzymowi do gardła. Ares roześmiał się jeszcze bardziej i strącił Lolę gdy była jeszcze w powietrzu.
-Tylko na tyle cię stać? Ha! Ha! Ha! - Ryknął. Wadera znowu zaatakowała, lecz tym razem w nogę, smok wyciągnął łapę i złapał ją za ogon. Pociągnął ją do góry nogami tak, aby była na równi jego pyska.
-Ty chyba nie wiesz kim jestem, co mała? - Huknął. - Jestem Ares, bóg wojny! Żadna mała istota, taka jak ty nie jest w stanie mi dorównać! - Zaśmiał się znowu i rzucił moją przyjaciółką o drzewo.
(Lola?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz