sobota, 30 listopada 2013

Od Lucka

(C.D. tego)

- W takim razie musimy pomóc Demeter. Musimy ocalić moją matkę! - Powiedziałem i wstałem pośpiesznie, już miałem pójść dalej, gdy wielka łapa bogini dotknęła mojego ciała, przeszedł mnie zimny dreszcz. Zamknąłem oczy, a gdy je otworzyłem znalazłem się w jakiś starych lochach. Nie wiedziałem dlaczego tu jestem. Zacząłem nerwowo rozglądać się za drzwiami, lecz ich nie było. Skuliłem się na ziemi, już miałem odpuścić, gdy ujrzałem światło wydostające się z małego okienka w celi. Skoczyłem na nogi i podbiegłem do zakratowanego otworu. Stanąłem na tylnych łapach i wyjrzałem na zewnątrz, to co tam ujrzałem odebrało mi dech w piersiach. Obraz przed moimi oczami przedstawiał skałę, rozpoznawałem ją, była to Skała Alf. Lecz nie wyglądała tak samo jak zawsze, wokół niej palił się gęsty ogień, a nad całą doliną roznosiły się czerwone opary. Nie było żadnych zwierząt, żadnych niespalonych roślin, nie było także reszty watahy... Nagle coś ryknęło. Na niebie ujrzałem Smoczych Jeźdźców i Cienie, myślałem że zaraz rozpocznie się atak lecz nie, Smoki i rumaki Upiorów latały obok siebie. Zrozumiałem co się dzieje: zaprzysięgli wrogowie zjednoczyli się, i razem z Uranosem zniszczyli bogów oraz tych, którzy im się sprzeciwili. Na świecie panował chaos, który zapoczątkował się tym że Demeter zniknęła i... i, że my zaczęliśmy poszukiwanie jej, bezmyślnie zostawiając całe tereny watahy. Łza zakręciła mi się w oku, powoli osunąłem się na zimną podłogę.


***

- Nie możemy tego zrobić. Przynajmniej nie teraz... - Powiedziała Afrodyta, słowa te były dla mnie bardzo przygnębiające. 
- Ale... Ale... - Spróbowałem coś powiedzieć, ale po tym co zobaczyłem nie miałem żadnych argumentów. Shine podeszła do mnie, spojrzała mi głęboko w oczy. Wzrok mojej przyjaciółki był bardzo kojący. A jednak...
- Luck, bogini ma rację. - Odparła i odeszła na swoje miejsce. Spojrzałem na smoczycę, na jej pysku nie było już uśmiechu. Zastanawiałem się czy reszta wilków też widziała to, co ja. Lecz głos który pojawił się chwilę później w mojej głowie zaprzeczył moim domysłom. Nie, Luck. Tylko ty widziałeś przyszłość. Uznałam cię za najodpowiedzialniejszą osobę która mogłaby dochować tajemnicy... Oraz przez nią nie oszaleć... Afrodyta odwróciła się ode mnie i zaczęła mówić coś do Shine i Anthiteia. Niestety mówiła tak cicho, że nie mogłem nic wyłapać. Przez chwilę nasłuchiwałem (udając przy tym zamyślonego) następnie spojrzałem na gwiazdozbiory, których w ogromnej sali było pełno. Oglądałem je uważnie, większość przedstawiała różne stworzenia i cuda bogów, ale zdarzały się wyjątki, takie jak kraken i walki smoków. Nagle moją uwagę przyciągnęły gwiazdy, układające się w kształt małej klepsydry, ledwie widocznej. Skupiłem wzrok na znalezisku, nie było w tej klepsydrze niczego nadzwyczajnego, żadnych ozdób ani nic w tym stylu, zwykły odmierzacz czasu w którym... Przesypywał się piasek! Nagle do świątyni wpadł lis z opaską na oku i długą, zieloną peleryną w nierówne ciapki. Przybysz chciał coś powiedzieć, ale nie wychodziło mu to, gdyż oddychał strasznie ciężko, najwidoczniej biegł bardzo długo. Lis odetchnął chwilę i powiedział cały zdenerwowany:
- Nowe wieści z Tartaru. - Urwał, po chwili dokończył - Złe wieści...
(Crystal? Argona? Shine? Lola? Sonic?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz