Wyszłam rankiem z jaskini i zobaczyłam Lucka.
- Czego? - Spytałam, zabrzmiałam jakbym była naburmuszona.
- Co jesteś taka naburmuszona? - Nie no Luck, nie jesteś ironią losu.
- Jak nic ważnego to won.
- Okej... - Wycofał się lekko, ale nie odszedł. - To... mamy nową waderę.
- O @#$%!
- Shine... Nie klnij.
Obnażyłam kły:
- @#$% ^&#!
- Nie wyzywaj mnie tylko się tym zajmij.
- No to won! O nie nie... *()^ ^(& @#$%?!
- Zrozumiałem już, zrozumiałem.
- Nie, nic nie rozumiesz.
Zaczęłam biegać klnąc pod nosem.
- Cholera! Gdzie żubry?
- Shine, dobrze się czujesz? Żubry?
- Aha - byłam cała roztrzęsiona.
(Luck?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz